czwartek, 21 lutego 2013

Wielka tajemnica małej szkoły

Nie mogłam a właściwie nie próbowałam skupić swojej uwagi na lekcjach. W mojej głowie huczały niespokojne myśli i ta data, data która cały czas stała mi przed oczami. 17 maja 2013 roku. Moje szesnaste urodziny. Dzień przemiany, i dzień odkrycia tajemniczego pamiętnika. Za dużo na raz jak na mój gust. Nauczyciele na szczęście dawali mi spokój. Tylko raz pan Rubins swoim wkurzającym tonem powiedział:,, Kathrin Night, czy ja ci aby nie przeszkadzam? " Popatrzyłam na niego takim wzrokiem, że zamilkł i już miałam spokój. W lusterku Rocked zaobserwowałam że moje oczy faktycznie są dzikie i nadają mi niebezpieczny wyraz. Ale rudzielcowi to nie przeszkadzało. Cały wolny czas poświęcała dziennikowi Jeremiego Blacka. Nie zadawałam jej pytań, bo wiedziałam, że musi przeczytać do końca, żeby zdać mi relacje, taka już była. Ja tym czasem postanowiłam, że na długiej przerwie wybiorę się do tej zapomnianej biblioteki. Ale tym razem sama. Kiedy w końcu zadzwonił trzeci dzwonek wyprułam z klasy i pognałam w kierunku tyłu szkoły. Dyskretnie zniknęłam za żelaznymi drzwiami i popędziłam po schodach a później korytarzem. Miałam mało czasu, ale kiedy jedyną przeszkodą były drzwi do biblioteki, stanęłam jak wryta. Nie pora na jakiś głupi strach! Pchnęłam drzwi jednym szybkim ruchem i wpadłam do środka. Było tu zbyt ciemno żeby znaleźć jakiś ważny szczegół. Odsłoniłam więc ze wstrętem okno ochlapane kiedyś krwią i drugie którego czarne grube zasłony zasłaniały sporą powierzchnię. Kidy to zrobiłam aż odskoczyłam. Za niepozorną tkaniną tkwiła ława z poduszkami, cała we krwi, ale nie to było najstraszniejsze. Na tym wszystkim spoczywała ludzka dłoń. Gdy dotarła do mnie ohydna woń rozkładającego się ciała, zrobiło mi się okropnie niedobrze i zakryłam nos i usta dłonią.właściwie to nie było już na nim ciała większość stanowiły kości. Co tu się stało! Obok dostrzegłam maczetę również pokrytą rubinową zaschniętą cieczą. To musi być narzędzie zbrodni. Może to dłoń tego Blacka, w końcu zdenerwował swojego prześladowcę. W tej szkole musiało stać się coś co teraz jest skrzętnie ukrywane. Miałam jeszcze trochę czasu, postanowiłam się rozejrzeć. Podeszłam do biurka pełnego papierów. Były to głównie informacje o uczniach i wypożyczanych przez nich książkach. Nic ciekawego. Już miałam szukać dalej, kiedy w oczy rzucił mi kawałek papieru wystający spod biurka. Ostrożnie go wyciągnęłam. Był pochlapany szkarłatem. Przeczytałam co na nim jest i mnie zamurowało, to było to! Na papierze widniało nazwisko Jeremiego Blacka, oraz książki przez niego wypożyczone, a mianowicie ,, Zjawiska paranormalne", ,, Dracula", ,, Dziwne choroby 21 wieku" i... ,,Wampiry" ! Wszystko jasne! Porwałam świstek i pobiegłam do Rocked żeby jej powiedzieć co odkryłam. Spotkałam ją niespodziewanie w połowie drogi i krzyknęłam.
- Rocked! Rocked nie uwierzysz!- Nabrałam powietrza i dokończyłam.
- Jeremi Black był wampirem!- powiedziałyśmy chórem. Co jest?
- A ty skąd o tym wiesz?- Spytałam. Piwne oczy świeciły się jakby były czymś podświetlane.
- Z jego pamiętnika, opisał tam jak zrobił masakrę w bibliotece! Mówił, że kompletnie mu odbiło! Nagle zapragnął zemsty na Reju. Odciął mu maczetą dłoń a potem wypił całą jego krew! Ale na tym się nie skończyło zamordował jeszcze z dwadzieścia osób będących na ich nieszczęście w bibliotece, a kiedy zdał sobie sprawę z tego co zrobił uciekł przez okno z 3 piętra! A ty, jak się dowiedziałaś?- Teraz wszystko było jasne. Wcisnęłam jej w dłoń kartkę.
- Poza tym, znalazłam jeszcze rzeczoną dłoń Reja- Powiedziałam i mimowolnie się skrzywiłam. Odpowiedziała mi tym samym. 
- To dla tego zamknęli to piętro.Ale przeczytałam dopiero pół pamiętnika. Ciekawe co się jeszcze z niego dowiem.  - Oznajmiła po chwili. Zadzwonił dzwonek. Musiałyśmy wracać.
- Zajmiesz się tym w domu, a teraz choć.- Pociągnęłam ją za sobą, w moim szaleńczym tempie. P chwili byłyśmy już w klasie. Czas mijał naprawdę szybko. W głowie miałam jedno, niepokojące pytanie. Co jeśli ja też zwariuję? Co jeśli zrobię komuś coś złego? Nie mogłam znieść tej myśli. Przytłaczała minie jakbym na piersi miała worek z cementem. Przynajmniej pogoda się dziś nade mną nie znęcała. Niebo zasnuły ciężkie, ołowiane chmury. Ani się obejrzałam a już trzeba było iść do domu. Nie rozmawiałyśmy z Rocked od chwili wyjaśnienia tajemniczej sprawy, obie rozmyślałyśmy, bo w rzeczywistości sprawa nie została jeszcze rozwiązana. Zastanawiałam się czy to przez Jeremiego piętro zostało zamknięte. Wszystko na to wskazywało, ale coś mi mówiło, że to nie jest koniec. Pozostawała jeszcze ciągle sprawa mnie samej. Zastanawiałam się co ze mną bezie. Czy muszę od dziś żywić się tylko krwią? Czy słońce mnie spali czy też będę się świecić jak w tym nowym filmie o wampirach. Zamiast wybrać tradycyjną drogę, poszłam przez park. Lunął rzęsisty deszcz. Ale mi to nie przeszkadzało. Szłam w tempie żółwia na awiomarinie. Powłóczyłam nogami i pozwoliłam aby deszcz mnie całą przemoczył. Było mi tak smutno i tak źle. Tak bałam się mojej przyszłości. Mimowolnie z oczu pociekły mi łzy. Wyciągnęłam lusterko, którego użyczyła mi 
Rocked bo sprawdzałam co chwilę czy coś się ze mną nie dzieje. I zobaczyłam, jak moje oczy skrzą się na czerwono i jak rubinowe łzy kapią mi po policzkach. Wyglądałam tak strasznie, tak upiornie. Na szczęście deszcz zmywał ze mnie krew. Schowałam lusterko i snie obchodzi czy ktoś je zobaczy. Nagle w oczy rzuciła mi się mała czarna plamka siedząca pod drzewem. Był to kot. Jego oczy patrzyły na mnie ze współczuciem ale i z podziwem. Posiadały podłużne źrenice ale były takie... Ludzkie, rozumne i pełne uczuć.Nagle poderwał się i zniknął za drzewami. Musiał się mnie wystraszyzłam dalej. Nikt nie mógł mnie tu zobaczyć, bo nikt nie chodził po parku w taką ulewę. Byłam tylko ja. Idąca przed siebie bezwładna ja lalka zalewając się łzami bezsilności. Płakałam jak dziecko, którego ć i nie dziwię się, sama bym się pewnie wystraszyła. Z tą myślą poszłam w kierunku domu który był już nie daleko. Miałam wrażenie że ktoś mnie śledzi. W pewnym momencie nie wytrzymałam i odwróciłam się napięcie. Ku mojemu przerażeniu za mną szedł chłopak w moim wieku. Był wystraszony jakbym go na czymś nakryła. Wpatrywał się swoimi wielkimi zielonymi oczami w moje. Nagle zdałam sobie sprawę że dalej płaczę! Co oznaczało, że moje oczy są szkarłatne. Lekko otwarte usta świadczyły o zdziwieniu. Był naprawdę przystojny. Jego czarne kosmyki przylepiały się do bladej twarzy o łagodnych rysach. Ale całe jego ciało mówiło o jego przerażeniu na mój widok. Nie zastanawiając się ani chwili uciekłam w kierunku domu. Nie był w stanie mnie dogonić. To spotkanie zatamowało czerwone strumienie płynące z moich oczu. Nie minęła sekunda a stałam przed domem. Deszcz na szczęście nie pozostawił na mnie ani jednej czerwonej plamki. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do domu. 
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Dziecko jak ty wyglądasz! Coś ty znowu wymyśliła!- Powitała mnie mama tym optymistycznym akcentem. Żeby nie było nudno, wtrącił się jeszcze tata.
- Czy ty nie możesz spacerować kiedy świeci słońce?! Przeziębisz się!- Nie słuchając ich wcale poczłapałam na górę, do siebie. Przebrałam się i posprzątałam za sobą kałuże wody. Usiadłam przy oknie i patrzyłam jak krople spływają po szybie. Nie mogła przestać odtwarzać w głowie obrazu tego chłopaka był taki piękny. A w oczach oprócz strachu widziałam jeszcze zachwyt, który musiał być spowodowany moją przerażającą niezwykłością. Na bladej twarzy widniały czerwone rumieńce. Nagle za oknem coś się poruczyło. Nie wierzyłam własnym oczom. Na zewnątrz stał pochylony ciężko dysząc właśnie on. Nagle podniósł głowę i... Zobaczył mnie. Wpatrywał się we mnie tymi swoimi oczami ale tym razem nie było w nich lęku. Nagle poczułam jak w moim sercu zaczyna coś wirować i rozgrzewać mi całe ciało. Na policzki wystąpił tak rzadki rumieniec.Patrzyliśmy tak na siebie,przez chwilę, nagle on zaczął wspinać się po winorośli która prowadziła wprost do mojego okna. Serce zatrzepotało jak ptak, który do tond siedział grzecznie w klatce a teraz zapragnął być wolny. Teraz był dokładnie na przeciwko mnie. Wyciągnął dłoń i położył na szybie. W szmaragdzie jego oczu dostrzegłam małe iskierki emocji. Zrobiłam to samo. Teraz nasze dłonie dzieliła tylko cienka warstwa szyby. Uśmiechnęliśmy się w tym samym momencie. Chuchnął na szybę i napisał na niej palcem: ,, JAK SIĘ NAZYWASZ?" . Odpowiedziałam w ten sam sposób : KATHRIN, A TY?  Na szybie szybko pojawił się kolejny napis: ,, JOSCH" To co się właśnie działo było takie niezwykłe,był jak zahipnotyzowany. Nie przeszkadzał mu lodowaty deszcz, który zlepiał jego czarne włosy. Nagle usłyszeliśmy oboje gniewny głos mojego ojca. 
- Hej! Co ty tam robisz, złaź! Dobiegający z oka sypialni rodziców. Uśmiechnął się po raz ostatni i zeskoczył. Pomachał mi z dołu z uśmiechem i uciekł. Co się właściwie stało? Nie wiedziałam. Cały ciężar i smutek zniknęły. Zamiast nich czułam teraz takie ciepło i lekkość, że mogłabym latać. Czułam też okropny żal do ojca, że go tak przepędził. Ale promieniowało wręcz ode mnie dziwne uczucie które czułam po raz pierwszy w życiu. Porwałam komórkę i trzęsącymi się rękami zadzwoniłam do Rocked. Zdałam jej całą relację z tego co się stało i co czułam. 
- Nie możliwe! To po prostu nie realne! I jakie mega romantyczne! Wychodzi na to że to miłość od pierwszego wejrzenia!- gdy powiedziała słowo miłość coś we mnie pękło i zdałam sobie sprawę z tego że nigdy wcześniej nikogo nie kochałam. I że to co teraz czułam, to faktycznie może być to. 
- Świetnie, zakochałam się w nieznajomym- Skwitowałam na głos. 
- Z tego może być niezła historia, jeżeli jeszcze go kiedyś zobaczysz.- Ale mnie pocieszyła.
- Tak, to może być całkiem ciekawe- Stwierdziłam z uśmiechem.

1 komentarz: