sobota, 16 lutego 2013

Gorzka Prawda

Moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa, dłoń Rocked była tak blisko. Pochyliłam się i szybkim ruchem chwyciłam jej dłoń. Rdzawy zapach wypełnił moje nozdrza, a serce przyspieszyło jeszcze bardziej. Przywarłam ustami do rany.Zaczęłam pić. Rubinowa ciecz spływała po gardle gasząc panujący tam pożar. Ból w piersiach ustawał z każdym łykiem. Krew była taka słodka, po raz pierwszy w życiu coś mi tak smakowało. Z rozkoszy zamknęłam oczy. Gdy zaczęło mi brakować tchu i oderwałam się niechętnie, żeby zaczerpnąć powietrza. Wtedy, przez ten ułamek sekundy zobaczyłam twarz mojej najlepszej przyjaciółki, jej zawsze roześmiane oczy, teraz patrzyły na mnie z przerażeniem. Widziały we mnie... Potwora. Co ja robię?! Zdałam sobie sprawę co właśnie zrobiłam. Odskoczyłam od niej i przywarłam do ściany plecami. Wbiłam się w róg łazienki i zakryłam usta dłońmi. W kawałku lustra, które leżało na ziemi oparte o drzwi znajdujące się na przeciw mnie, zobaczyłam oczy. Ale te oczy nie były moje. Skrzyły się czerwonym światłem, były dzikie jak u zwierzęcia i... Przerażone.  Po chwili zaczęły z nich płynąć stróżki czegoś, czegoś o takim samym kolorze. Potem ogarnęłam wzrokiem całą resztę. To... To... To byłam ja... Trzęsącymi się rękami dotknęłam tych dziwnych łez i poczułam znów ten sam zapach... Co się dzieje?! Czym ja jestem?! Co ja zrobiłam?!
- Kathrin?- Usłyszałam ledwo dosłyszalny drżący głos. Rocked podeszła do mnie, rękę zawinęła w chusteczkę. Widziałam po niej jak bardzo się boi. Nie byłam w stanie nic powiedzieć.
- Już dobrze, już w porządku, nic się nie stało, to mnie nawet nie bolało, już dobrze.- Mówiła do mnie łagodnym głosem. Kochana, sama przerażona do granic możliwości, a mimo to była w stanie uspakajać mnie. Zaczęła mnie głaskać po głowie. Dzięki niej wyrównał mi się oddech. I w końcu zdołałam powiedzieć to słowo, które od samego początku cisnęło mi się na usta.
- Prze... Przepra... Przepraszam.- Jęknęłam. Zalałam się łzami. Łkałam, tak po prostu, jak przerażone, maleńkie dziecko. Na podłodze pojawiła się rubinowa kałuża. Rocked klęczała obok mnie w poplamionej krwią, białej sukience. Tuliła mnie i całowała w czubek głowy, powtarzając w kółko :
,, Nic nie szkodzi, już dobrze, już dobrze. ". Nagle krzyknęłam i mocno ścisnęłam jej rękę. Poczułam potworny ból, który zmusił mnie do otwarcia ust, rozchodził się pulsująco wzdłuż kłów. Gdy ustał, rozluźniłam uścisk pozostawiając siny odcisk mojej dłoni na śniadej skórze przyjaciółki. Kiedy to się w końcu skończy?! Co jeszcze muszę ścierpieć?! Dość! Dość! Dość!. Po chwili poczułam ciepło, to były dłonie Rocked, która próbowała mnie podnieść. Posłusznie postawiłam stopy na ziemi i chwiejnie na nich stanęłam. Mokra chusteczka przesuwała się po mojej twarzy tak jakby nic się nie stało, jakbym po prostu się popłakała i potrzebowała wsparcia przyjaciółki. Zimna woda sprawiła, że zaczynałam powoli, trzeźwo myśleć. Obejrzałam się dokładnie w tafli lustra. Oczy były już normalne, to znaczy takie jak zazwyczaj. Twarz też, została dokładnie oczyszczona przez mojego rudego anioła stróża. Tylko, coś w ustach było nie tak, coś mi przeszkadzało. Gdy je otwarłam zobaczyłam że moje kły wydłużyły się o kilka milimetrów. I wtedy zaczęła docierać do mnie prawda. Prawda, która bolała gorzej niż cały ten ból fizyczny, który jeszcze przed chwilą musiałam znosić. Ja... Ja byłam... WAMPIREM!!! Ale, jak?! Czemu ja?! O co tu chodzi?! To przecież niemożliwe! Moją wewnętrzną burzę myśli przerwał  spokojny głos.
- Już dobrze?- Para piwnych oczu spoglądała na mnie ze spokojem, a wręcz z radością.
- Tak się cieszę, że nic ci nie jest. - Jej ramiona oplotły się w okół mnie w mocnym uścisku.
- Tak się bałam. Wyglądałaś jakbyś miała zaraz umrzeć. Jak dobrze, że tu jesteś.- Tego się  nie spodziewałam. Każdy inny człowiek będący świadkiem czegoś takiego uciekłby krzycząc i panikując. A, ona... Ona bała się nie o siebie, tylko o mnie. Odwzajemniłam uścisk i szepnęłam jej do ucha.
- A ja cieszę się, że mnie nie zostawiłaś- Ta wzajemna czułość sprawiła, że obie się uspokoiłyśmy. Spojrzałam na kieckę, która może kiedyś była biała. Jedno było pewne, tak nie mogła wrócić do domu. Z piegowatej twarzy znikł uśmiech gdy podążyła za moim wzrokiem.
- I co teraz?- Dobre pytanie. A no tak, przecież ja zawsze w plecaku mam strój na w-f ! Z zadowoleniem, że udało mi się rozwiązać problem, wyciągnęłam zawiniątko z torby i wręczyłam Rocked. Gdy wyglądała już jak człowiek, pozostał jeszcze tylko jeden problem, a mianowicie, co z moimi zębami? I w ogóle, co ze mną? Usiadłyśmy na krzesłach.
- Więc miałam rację- Powiedziała ni z tego ni z owego.
- Ale, że co?- Spytałam niezbyt inteligentnie.
- Naprawę nie wiesz?- No i znowu się zaczyna.Nie miałam ochoty teraz się z nią droczyć i już miałam poprosić o konkrety gdy zaczęła kontynuować.
- To wszystko ułożyło się w jedną całość. Wiesz że jestem fanką  mrocznych fantasy?- A co to ma do rzeczy?! Czy  ona  nie może mi po prostu powiedzieć o co jej chodzi ?!
- Od samego początku podejrzewałam, że coś jest nie tak. To twoje całe uczulenie na słońce i te oczy, no sama przyznasz, że to nie jest normalne żeby ot tak sobie zmieniały kolor.- Miała rację, ja nigdy nie zwracałam uwagi na moją odmienność, bo po prostu się do niej przyzwyczaiłam.
- Podejrzewałam cię o wampiryzm, ale przecież to niedorzeczne i głupie. Poza tym nigdy nie działo się nic dziwnego. Aż, do teraz.- Cała układanka w tej chwili złożyła się w całość. Wszystko idealnie do siebie pasowało.
- Tylko, jak do tego doszło. Przecież moi rodzice są całkiem normalni, no i czemu akurat teraz?- Rozumiałam mniejsze pół z tego co ona. Liczyłam, że jak zwykle mnie oświeci.
- Dziś skończyłaś szesnaste urodziny, w niektórych książkach transformacja dokonywała się właśnie wtedy.- Jak to dobrze, że miałam pod ręką prawdziwego eksperta od zjawisk paranormalnych.
- Czyli... Jestem... Wampirem.- Wydusiłam z siebie, sama nie wierząc w swoje słowa. Brzmiało to tak nieprawdopodobnie. Jednak to była prawda.
- A to oznacza, że będziesz musiała...- Dokończyłam to przerażające zdanie za nią.
-Pić krew- To było okropne, ale gdy przypomniałam sobie smak krwi i to cudowne uczucie, serce zaczęło mi silniej bić. Mimowolnie dotknęłam małego uwypuklenia które powstało przez wydłużone kły. Nie mogłam zebrać myśli, bo wciąż pozostawało jedno pytanie. Jak to się stało. Koniecznie musimy ustalić, czemu ja?
- Ale czemu ty?- powtórzyła moją myśl Rocked. Wstałam i pociągnęłam ją za rękę. Stwierdziłam, że lepiej będzie się nam myśleć w ruchu. Skierowałyśmy się w kierunku wielkich drewnianych drzwi przez które nigdy wcześniej nie przechodziłyśmy. Gdy ona chciała zawrócić, ja zatrzymałam się. Coś mi mówiło, że powinnam wejść do środka. Chwyciłam mosiężną klamkę i popchnęłam je. W środku panował półmrok. Wszędzie było pełno półek z książkami. Po podłodze walały się luźne kartki i potargane papiery.
- Ej, co ty robisz?- przyjaciółka ścisnęła mnie za rękę.
- Mam jakieś dziwne przeczucie, że powinnam tam wejść- Powiedziałam szczerze. Coś ciągnęło mnie do środka, ciało aż rwało się żeby sprawdzić tajemnicze pomieszczenie. Bez namysłu przekroczyłam próg. Wszystko wskazywało na to że to stara, zapomniana biblioteka. Nie wiem czemu ale coś kierowało mnie w konkretne miejsce, szłam coraz szybciej i szybciej, aż w końcu się zatrzymałam. Stałam przed dużym oknem, które było całe pokryte brązowymi plamami . Podeszłam bliżej i powąchałam je. To była zaschnięta krew. Na parapecie leżała jakaś książka, cała w kurzu. Już miałam wziąć ją do ręki kiedy uprzedził mnie rudzielec. Otworzyła ją na pierwszej stronie. Naszym oczom ukazał się odręczny podpis ,, Jeremi Black". Z niecierpliwością przewróciłam kartkę. Na drugiej stronie pismo było takie samo. ,, Dziś przyszedłem do szkoły, przekonany o tym że Rej znowu będzie mnie gnębił i miałem rację. Unikałem go jak mogłem ale on i tak mnie znalazł. Stało się coś dziwnego, kiedy mnie popchnął, zdenerwowałem się. Chwyciłem go za koszulę i przycisnąłem do ściany. Nie kontrolowałem się, zachowywałem się jak zwierzę. Warczałem na niego. Kiedy zorientowałem się, że coś jest nie tak po prosu uciekłem. Nie wiem co się ze mną dzieje."
- To pamiętnik.-  Stwierdziłam głośno. Rocked kiwnęła potakująco głową. Z całą pewnością był to dziennik jakiegoś Jeremiego Blacka. Ale nie byłybyśmy wstanie przestudiować go od ręki, bo był on dość pokaźnych rozmiarów. I poza tym było późno. Musiałyśmy coś w końcu postanowić.
- Musimy zdążyć chociaż na drugą lekcję. Nie mam wielu znajomych, i postaram się nie uśmiechać, nikt nie zauważy moich zębów.- A przynajmniej taką miałam nadzieję.
- Ja wezmę ten zeszyt i go przestudiuję w wolnej chwili. Może dowiemy się z niego coś więcej.- I tu przydał się mój mól książkowy. Gdy wyszłyśmy z budynku akurat zadzwonił dzwonek na drugą przerwę. Szczerze to nie odczuwałam żadnej zmiany. Nic się nie zmieniło. Trawiła mnie tylko ciekawość, jak do tego wszystkiego doszło. Czułam że odpowiedź jest już blisko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz