środa, 24 kwietnia 2013

Szmaragdowe oczy kota

Stałam na ulicy. Do o koła było szaro i pusto. Padał rzęsisty deszcz. Na przeciwko mnie stał czarny kot. Jego zielone oczy świeciły w półmroku. Nie mogłam oderwać od nich wzroku. Hipnotyzowały mnie chcąc przekazać jakąś wiadomość. Były jak nie z tego świata. Czułam że prześwietlają mi duszę. Wciągały mnie w jakąś czarną otchłań, a ja nie mogłam się im oprzeć. Czułam ze spadam. Spadałam a one górowały nade mną. Nagle zdałam sobie sprawę, że to już nie kocie oczy, tylko ludzkie. Patrzące na mnie z jakimś ogromnym niezidentyfikowanym uczuciem. Chciały mi pomóc, ale z niewyjaśnionych przyczyn nie mogły. A ja spadałam. Moje serce przepełniał strach. Z mojego gardła wydobył się długi, płaczliwy jęk. I w tym momencie obudziłam się z krzykiem. Czoło miałam zroszone potem,a paznokcie do połowy wbite w dłonie. Jednym zdecydowanym ruchem wyprostowałam palce i mimowolnie syknęłam. Z moich dłoni trysnęła krew. Pięknie, wszystko dobrudzę. Nagle zdałam sobie sprawę, że jest środek nocy a ja doskonale widzę. No, w sumie to nawet fajnie, przyda się. Ze zdziwieniem, stwierdziłam że krew już nie spływa mi z dłoni. Patrzyłam jak po rankach nie zostaje nawet śladu. O tym że kiedyś tam były, świadczyła tylko zasychająca na moich palcach świeża krew. Ale nie zdążyła zaschnąć. W ułamkach sekundy przywarłam ustami do ciała i zaczęłam łapczywie je oblizywać. Nie mogłam się powstrzymać.Czułam się porównywalnie jak ktoś po powrocie z pustyni, kiedy da się mu trochę wody. Krew była jak narkotyk i mimo że czułam strach przed samą sobą, musiałam. Po chwili byłam już całkiem czysta. Czym ja się stałam? To tak samo? Nie nie możliwe, musiała być tego jakaś przyczyna. Muszę się koniecznie dowiedzieć jak do tego doszło. I jeszcze ten kot, ja go już kiedyś widziałam, ale kiedy? Nie mogłam sobie przypomnieć. Opadłam bezwładnie na poduszkę. Ale nie mogłam zasnąć, właściwie w ogóle nie chciało mi się spać, byłam wypoczęta. Wszyscy śpią.To świetna okazja żeby wypróbować co potrafię, a raczej ta nowa ja. Spięłam mięśnie pleców i odbiłam się od łóżka robiąc zamach nogami . Ku mojemu zaskoczeniu, wszystko w okół działo się wolno, nie jak bym leciała w powietrzu, tylko jakbym robiła spory krok. I na dodatek mój lot był dużo dłuższy niż się spodziewałam. Zamiast wylądować jakiś metr przed łóżkiem jak zwykle, leciałam nie ubłagalnie w kierunku ściany. O nie, nie, nie! Zaraz narobię hałasu i obudzę cały dom. Odruchowo wystawiłam ręce przed siebie i ugięłam nogi. Powieki zacisnęłam w oczekiwaniu na głośne zderzenie. Ale gdy nic nie nastąpiło, zdziwiona otworzyłam oczy. Moje dłonie i stopy przylegały do ściany, nie zsuwały się. Jednym słowem siedziałam sobie na ścianie. Ostrożnie podniosłam się na nogi. Zrobiłam niepewnie pierwszy krok, a później drugi i ku mojemu zachwytowi nie spadałam. Uśmiechnąwszy się z tryumfem, przeszłam na sufit. To było cudowne! Patrzyłam na wszystko z góry i czułam się jak mucha. Wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. Ale super! Muszę opowiedzieć o tym Rocked! Nagle za ścianą rozległo się sapnięcie. O nie obudziłam ojca.  Jednym zwinnym ruchem, bezszelestnie wskoczyłam na łóżko, i naciągnęłam na siebie kołdrę. Kiedy uchyliły się drzwi, ja już leżałam nieruchomo, słyszałam tylko jak ojciec coś mruczy pod nosem i wraca do siebie. Otworzyłam szeroko oczy i uśmiechnęłam się do siebie. Na zegarze widać było godzinę 4.00 Mam jeszcze sporo czasu. Pomyślmy, co jeszcze potrafią wampiry? Dobrze widzą, jest. Dobrze słyszą, spróbujmy. Zamknęłam oczy i zaczęłam nasłuchiwać. Słyszałam pochrapywanie rodziców, ich oddechy, bicie ich serca... i szum krwi w ich żyłach... Poczułam ogień w gardle, szybkim ruchem zakryłam sobie uszy. Ogień prawie zgasł. Czy... Czy byłabym w stanie coś takiego zrobić? Czy mogłabym ich zabić? Nie! nigdy! Potrząsnęłam głową jakbym chciała tym ruchem odpędzić okropne myśli. Gdy tak leżałam z zamkniętymi oczami i odcinając sobie dopływ dźwięków, uruchomił się mój węch. I w tedy... Poczułam... Krew...Która płynęła swoim zwykłym spokojnym rytmem w moich rodzicach... Pożar ogarnął moje ciało. Każda moja komórka pragnęła iść do pokoju obok i wyssać życie z dwóch osób które mimo iż były irytujące, kochały mnie. Na ułamek sekundy straciłam panowanie i już stałam przy drzwiach trzymając dłoń na klamce. Nie! Zatkałam nos  i ruszyłam pędem w kierunku okna, nie wiem kiedy to się stało, i jak wyszłam przez okno, ale teraz biegłam z taką szybkością że świat w okół stał się jedną wielką plamą. Modliłam się żeby tylko nie spotkać po drodze żadnego człowieka. Ale los nie był łaskawy. Na mojej drodze niespodziewanie pojawiła się kobieta. Prawdopodobnie wracała z nocnej zmiany. Powłóczyła nogami, była zmęczona. Jej zapach mimo zaciśniętych kurczowo palców dostał się do mojego nosa. I wtedy... Nieświadoma wielkiego niebezpieczeństwa kobieta znalazła się w moich ramionach. Nie zdążyła krzyknąć, ani nawet na mnie spojrzeć, bo była odwrócona do mnie tyłem. Straciłam kontrolę. Jednym szybkim ruchem odchyliłam jej głowę i wbiłam zęby w szyję. Piłam łapczywie nie czując nic oprócz pożaru ogarniającego moje ciało. Zawładnął mną instynkt i wiedziałam że nie mogę go powstrzymać. Ogień gasł, z każdą chwilą, Podobnie do kobiety w moich rękach, była bezwładna, jak szmaciana lalka. Płomienie liżące już tylko gardło zniknęły. Oderwałam się od zakrwawionej szyi i puściłam ją, spadła na drogę. Co... Co ja zrobiłam! Padłam na kolana rękami zakryłam usta na których wciąż tkwiła świeża, gorąca krew. Patrzyłam na nieruchome ciało. Z oczu pociekły mi łzy, które jak się już zaczęłam się przyzwyczajać były pewnie rubinowe jak i oczy. Podczołgałam się bliżej, na szczęście oddychała, serce biło. Nie mogę jej tu tak zostawić. Bez najmniejszego trudu podniosłam ją i położyłam na ławce. A sama zwinęłam się w kłębek na trawniku obok. Czy tak ma teraz wyglądać moje życie? Co jeżeli zaatakuję Rocked? Co jeśli... Jeśli kogoś zabiję? Czy ona teraz zmieni się w wampira? Co ja narobiłam... i nagle poczułam straszny gniew, skierowany do tego kto sprawił że taka jestem. Odnajdę go i zemszczę się! Nie miał prawa robić ze mnie takiego potwora! Gdy tak prowadziłam wewnętrzny monolog, przed moimi oczami pojawił się kot. Ten sam, z mojego snu. Spojrzałam w jego szmaragdowe oczy ze strachem pomieszanym z ciekawością. I wtedy tak jak w śnie oczy przestały być kocie, stając się powoli, stopniowo ludzkimi, a kot przeistaczał się w człowieka. Strach ścisnął mi serce, uciekłam, nie czekając na dalszy siąg wydarzeń. Minutę później byłam już w domu. Za dużo... Za dużo jak na jedną noc! Kiedy zobaczyłam się w lustrze stwierdziłam że muszę się umyć, bo rodzice padną na zawał i zginą bez udziału moich zębów. Kiedy wyszłam z łazienki była już 5.12. No powiedzmy że o tej porze mam prawo już nie spać. Usiadłam przy oknie i przypomniałam sobie Josha. Co będzie jeśli się dowie czym jestem, czy ja go w ogóle jeszcze zobaczę? Czy mogę sprawić że stanę się normalna, chociaż nigdy stuprocentowo taka nie byłam? A może będę musiała nauczyć się jakoś z tym żyć. Czy jetem jedyna? Kto mi to zrobił? I jeszcze to dziwne kotopodobne coś. Mam za dużo pytań bez odpowiedzi. Ale czuję, że rozwiązania są już blisko, i ja je znajdę.

1 komentarz: